nie sprzyjają adwentowemu skupieniu. A już na pewno nie pomagają w tym ostatnie dni przed świętami. Jarmarczne podrygi mikołajów w oparach grzańców i kiełbasek dają tylko pozorne wytchnienie od marketingowego biegu z przeszkodami. Nie, to nie są dobre warunki do pogłębiania życia duchowego. DA Emaus rozpoczyna dzisiaj adwentowe rekolekcje.
Od jakiegoś czasu cieszy się duszpasterskim powodzeniem metoda ewangelizacji przez dawanie świadectwa. Nikt nie kwestionuje, że wspieranie głoszenia Ewangelii i wykładu katolickiej doktryny świadectwem własnego życia jest właściwą drogą. Bez przypieczętowania przepowiadanego słowa doświadczeniem życiowym ewangelizacja mogłaby się ześlizgnąć w stronę nudnego teoretyzowania albo nieznośnego moralizmu. Internet i inne media wypełniły się więc opowieściami o cudach i przełomach. Tyle że w wielu wypadkach zamiast zwolenników Chrystusa, przybywa fanów celebrytów, bohaterów podcastów, konferencji i talk-showów. Zdarza się, że słowo Jezus czy Ewangelia staje się jedynie tłem i kontekstem budowania fortecy własnego „ja”, bastionu wyrazistych poglądów w różnych sprawach, a wreszcie sprawdzianem popularności. Zdarzyło się Wam usłyszeć: „Ten jest w pierwszej dziesiątce medialnych kaznodziejów”. św. Ignacy Loyola modlił się, by swoim działaniem jak najmniej Panu Bogu przeszkadzał. Prorocka formacja duchowa św. Jana Chrzciciela wydaje się modelowa: „Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości”. Siły dodawała mu świadomość bycia posłanym przez Boga. „Jam głos wołającego na pustyni”. Ja tylko użyczam Mu głosu, wypożyczam ciało, ofiaruję wrażliwość, umysł, emocje i twarz. Był gotowy nawet stracić twarz dla Chrystusa, którego głosił. Kiedy ludzkie ego się kurczy, jego miejsce zajmuje boskość.
Dobrej niedzieli, PA